niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział 1


Ciemność, cisza. Światło, hałas. I tak w kółko, wielkie, niekończące się kółko.   
   Czasami wydawało jej się, że Bóg o niej zapomniał. Nie mogło być inaczej. Nie miała niczego, co mogłoby jej przynieść chociażby odrobiny poczucia bezpieczeństwa. Czuła się obca na tym świecie, obca w swoim własnym łóżku. Kiedyś, dawno temu, wielokrotnie próbowała uciec, jednak nigdy jej się nie udało. Za każdą taką próbę dostawała odpowiednią nauczkę, co sprawiło, że teraz posłusznie wykonywała to, co do niej należało. 
   W przerwach między pracą, leżała na łóżku i wpatrywała się w sufit. Zegar na ścianie powoli odmierzał sekundy, minuty i godziny. Wsłuchiwała się w jego miarowy takt codziennie od siedmiu lat. Długa znajomość sprawiła, że ona i zegar stali się najlepszymi przyjaciółmi. Dzięki niemu mogła leżeć godzinami i nie zwariować - wiedziała, że każde uderzenie prowadzi ją do końca tego nędznego życia.   
   Raz na jakiś czas jej spokój przerywał gościu o czarnej czuprynie i okularach przeciwsłonecznych. Otwierał bez pukania drzwi od jej pokoju, rzucał ubranie i krzyczał: "Za piętnaście minut w holu!". Wtedy musiała wstać z łóżka, umyć się i ubrać w strój, który jej przygotowano. Kiedyś tego nienawidziła, teraz było mi już wszystko jedno. Codziennie miała po kilku klientów - każdy z nich był zupełnie inny, ale łączyło ich jedno: chcieli, aby ktoś zrobił im dobrze za niską cenę. Podobno była jedną z najlepszych dziwek oferowanych przez gościa z czarną czupryną. Często zastanawiała się, ile ich jeszcze jest. Mimo że była wykorzystywana jako prostytutka od siedmiu lat, żadnej jeszcze nie poznała.
   Nagle ktoś otworzył gwałtownie drzwi od jej pokoju.
   - Złaź szybko - powiedział facet z okularami przeciwsłonecznymi i rzucił jej skąpy strój  i wysokie szpilki. 
   Szybko się umyła i ubrała. Miała na głowie duży bałagan, więc stanęła przed lustrem ze szczotką w ręce. Starała się nie patrzeć na swój strój, jednak pokusa była zbyt silna. Spojrzała i mimowolnie jęknęłam - spódnica odkrywała jej połowę tyłka, a bluzka ledwo zakrywała biust. Pojedyncza łza wypłynęła jej spod powieki. "Nie płacz, rozmażesz makijaż", skarciła się w myślach i rozczesała włosy.
   Kiedy oceniła swój wygląd na zadowalający, wyszła z pokoju i zeszła na dół. Mężczyzna wyglądający na około pięćdziesiąt lat płacił właśnie facetowi z czarną czupryną. Kiedy usłyszał stukanie jej wysokich obcasów, odwrócił głowę w jej stronę i uśmiechnął się lubieżnie. Dziewczyna spojrzała w dół i zacisnęła mocno wargi. "Więc to z nim przyszło mi spędzić dzisiejszą noc", pomyślała. "Może nie jest jednak takim idiotą na jakiego wygląda?". Wiedziała jednak, że szanse na to są znikome.
   -A gdzie ta druga? - spytał mężczyzna, spoglądając na zegarek.
   -Zaraz zejdzie- odpowiedział facet z czarną czupryną.
   "Druga?", pomyślała ze strachem. Nie rozumiała, co się dzieje.
   Nagle usłyszała stukot obcasów i ją ujrzała. Prostytutka była starsza od niej o dobre pięć lat, miała kruczoczarne włosy i czerwony strój, odsłaniający jeszcze więcej niż u niej. Ich spojrzenia się spotkały. Oczy kobiety wyrażały takie same uczucia, jak u Rosanne: o co tu, kurwa chodzi?!
   Mężczyzna uśmiechnął się jeszcze szerzej, jakby już sobie wyobrażał ich stosunek.
   -Pokój numer 7 - powiedział facet z czupryną i rzucił mu kluczyk. - Pierwsze piętro.
   Dziewczyna poczuła, że się dusi. Trójkąt to był cios poniżej pasa. Miała ochotę umrzeć.
   Nagle drzwi do holu się otworzyły i do środka wszedł młody mężczyzna, może nawet chłopak. Nie była w stanie stwierdzić, gdyż jego oczy skrywały okulary przeciwsłoneczne, a na głowie miał kaptur. Chwilę później zwróciła uwagę na jego usta oraz chłopięce rysy i oceniła go na jakieś dwadzieścia lat.
   -Ale ty pójdziesz ze mną - powiedział do Rosanne. Przynajmniej wydawało jej się, że to było do niej, gdyż nie widziała jego oczu.
   -Hej, to ja ustalam która co robi, chłoptasiu! - warknął facet o czarnej czuprynie. - Zapłacił za dwie, więc będzie miał dwie.
   -Ile dać ci za nią kasy?
   -Mówiłem, że jest zajęta!
   Chłopak zwrócił głowę w stronę Rosanne i przyjrzał jej się uważnie. Zacisnął wargi, po czym znowu odwrócił się w stronę faceta z czarną czupryną.
   -Pytam się: ile za nią chcesz, kurwa?!
   -Jeśli lubisz blondynki, to mam kilka innych, lepszych od tej.
   -Dam za nią 2 tysiące dolarów.
   Facet z czarną czupryną zrobił wielkie oczy.
   -Pierdolisz.
   Chłopak wyjął forsę z kieszeni i rzucił mu do ręki.
   -Biorę ją do siebie.
   -Za osiem godzin musi być tu z powrotem.
   -A gdybym dopłacił?
   Facet chwilę się zastanowił.
   -Niestety, takie są zasady. Maksimum osiem godzin.
   -Więc ja poproszę jedną z tych lepszych blondynek - wtrącił mężczyzna, któremu widocznie bardzo zależało na tym trójkącie.
   -Zaraz się tym zajmę. Chodź tu- zwrócił się do Rosanne. Dziewczyna posłusznie do niego podeszła. Facet delikatnie odchylił jej stanik, a potem opuścił na swoje miejsce. Rosanne zauważyła, że chłopak bacznie się temu przyglądał. "Kolejny idiota", pomyślała, jednak szybko skarciła się za to w myślach - czuła do niego wdzięczność za to, że uratował ją od trójkątu. - Masz się spisać na te dwa tysiące, kumasz?
   Pokiwała ponuro głową i odeszła w stronę chłopaka. Ten otworzył drzwi i przepuścił ją przodem. Rzadko się zdarzało, aby jakiś z jej klientów był dżentelmenem, więc chłopak od razu zyskał w jej oczach.
   Odchrząknął.
   -Moje auto jest za rogiem. Chodź.
   Dziewczyna posłusznie ruszyła za nim. Noc była gwieździsta i jasna. W mieście rzadko się takie zdarzały. Przypomniała sobie swoje dzieciństwo, kiedy to była jeszcze wolna i miała wszystko, czego mogła sobie zażyczyć mała dziewczynka: rodzinę, dom i przyjaciół. Wtedy takie noce były codziennością - niebo nad morzem nie było aż tak bardzo zanieczyszczone. Czasami, kiedy rodziców akurat nie było w domu, razem z siostrą chodziły późnym wieczorem na plażę się wykąpać...
   Rosanne szybko odepchnęła od siebie te wspomnienia. Doprowadzały ją do depresji.
   Chłopak zatrzymał się przy drzwiach pasażera dużego, czarnego volvo. Dziewczyna uniosła brwi ze zdumienia. "Skąd taki młody chłopak może mieć tyle forsy?", pomyślała. Otworzył jej drzwi, a ona usiadła na skórzanym siedzeniu. "Gangster. To na pewno gangster".

***
Hej!
Oto pierwszy rozdział! Mam nadzieję, że Wam się spodobał i pozostawicie po sobie komentarz. Możecie też zostawiać linki do swoich blogów, na pewno zajrzę :) Kolejny rozdział już niedługo!